W piątek wieczorem pożegnaliśmy kochanego chomiczka, Tobiaszka.
Miał najprawdopodobniej ok. 2,5 roku.
Biedaczek zdechł w swoim domku, najprawdopodobniej ze starości. Zorientowałam się, gdy chciałam posprzątać klatkę. Zrobiło mi się niezmiernie przykro, czułam się winna, że nie zareagowałam wcześniej i nie poszłam go uśpić. Tobiaszek był bardzo żwawym maleństwem, choć przez ostatnich kilka miesięcy bardzo osłabł. Miał trudności ze wspinaniem się po drabinkach, bardzo dużo pił. Trzymając go w dłoniach wyraźnie można było odczuć jaki jest bezsilny i słaby.
Mimo to wciąż wesoło brykał, gdy podchodziłam do klatki, namiętnie wcinał słonecznik i dreptał na wybiegach. Żałuję, że go nie uśpiłam ponieważ, gdy zwierzę zdycha samo, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że się męczy.
Miałam nadzieję, że pobędzie z nami jeszcze kilka tygodni.
Mam nadzieję, że odszedł bez bólu.
Ojej jak przykro :(
OdpowiedzUsuńAle możemy mieć też nadzieję, że umarł bezboleśnie, szybko i spokojnie. Współczuję.
Będziesz jeszcze kupywać następce Tobiaszka? Kolegę dla Bob-usi i Gacka?
Na razie wstrzymałam się z kupnem kolejnego chomika. Za to unikam przechodzenia w pobliżu sklepów zoologicznych, bo wtedy pewnie wrócę do domu z nowym przyjacielem ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak trochę smutno jest z tylko dwoma chomikami. Przez 1,5 roku zdążyłam się przyzwyczaić, że chomiki na zmianę przez 24h na dobę chroboczą w swoich klatkach. Teraz najczęściej przez pół dnia jest cisza...
Przykro mi :( współczuję. Wiem jak to jest straciłam dwa chomiki i płakałam za nimi.
OdpowiedzUsuńAle chomik miał zapewnioną najlepszą opiekę u cb i umarł szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuń